30 marca 2023

Czy ty też robisz opresyjny e-learning?

No właśnie... co to właściwie znaczy? Autor: Iwona Wieczorek

Na potrzeby warsztatów z metodyki e-learningu, które od lat prowadzę ukułam sobie termin opresyjny e-learning. Być może coś podobnego funkcjonuje na rynku – nie spotkałam się z tym do tej pory – natomiast uważam, że to określenie oddaje wiernie jeden z częstych problemów, z którymi borykają się użytkownicy e-szkoleń.

Opresyjny czyli jaki?

Opresyjny e-learning to taki, który zmusza odbiorcę do zachowań innych niż te, które są dla niego naturalne podczas korzystania z multimediów, również edukacyjnych. Opresyjny e-learning to nic innego jak e-learning poblokowany, sekwencyjny, niezgodny z głównymi postulatami tworzenia skutecznych i dobrych szkoleń e-learningowych. Jakie to są postulaty? Dosyć proste: nie uczymy na zapas, dostarczamy wiedzę adekwatną do potrzeb (tutaj kłania się personalizacja w wielu odsłonach). Opresyjny e-learning to też taki, który stoi w kontrze do zasad andragogiki – kształcenia dorosłych. Jako dorośli nie musimy być prowadzeni za rękę w procesie kształcenia, ponieważ mamy potrzebę dużej samodzielności i chcemy sami podejmować decyzję czego i w jaki sposób się uczymy. Linkujemy nowe informacje do tych, które już mamy powiększając w ten sposób repozytorium wiedzy i umiejętności o kolejne elementy. Uczymy się w zasadzie tylko tego, co jest nam z jakiegoś powodu potrzebne, po to, by lepiej radzić sobie z wyzwaniami w życiu zawodowym czy osobistym.

Blokady i narzucona kolejność korzystania z treści

Przykłady opresyjnego e-learningu? Szkolenie poblokowane, narzucające kolejność dostępu do zawartości bez ważnego uzasadnienia. Niewiele sytuacji wg mnie, kiedy blokada jest usprawiedliwiona i sensowna. W zasadzie do tej kategorii łapią się jedynie tematy mające bezpośredni wpływ na życie i zdrowie, a więc bezwzględnie tematy bhp czy tematy związane z medycyną i ochroną zdrowia. Szkolenia produktowe i proceduralne – nie związane z bezpieczeństwem – nie wymagają blokad, które oprócz utrudniania korzystania ze szkolenia zwiększają jedynie poziom frustracji i niechęć odbiorców, którym narzuca się określony sposób korzystania z treści. Może zamiast blokady warto stosować pretesty, które na wstępie weryfikują poziom znajomości tematu i na podstawie udzielonych odpowiedzi udostępniają tylko te treści, które nie są znane.

Blokady są sprzeczne z naszą potrzebą podejmowania samodzielnych decyzji o tym, kiedy i jak się uczymy.

E-learning nieadekwatny do potrzeb

Opresyjny e-learning wiąże się też wg mnie ze zmuszaniem ludzi do nauki rzeczy, które są dla nich mało interesujące czy wręcz nieprzydatne. Mało interesujące powie ktoś? A co z procedurami? Nawet nudne procedury korzystania z kancelarii tajnej czy przepływu dokumentacji firmowej można przestawić w interesujący i angażujący sposób.

Treści nieadekwatne do potrzeb? Przypomina mi się jeden z projektów, które realizowałam lata temu. Duże centrum przetwarzania danych i operacji księgowych zamówiło – na podstawie wyników badania potrzeb szkoleniowych – szkolenie e-learningowe z zarządzania sobą w czasie. Zupełnie przypadkowo – w trakcie dosyć luźnej rozmowy z klientem usłyszałam, że to już trzecia edycja tego tematu. Co roku pracownicy departamentu operacji księgowych wskazują właśnie ten temat, jako jeden z najbardziej potrzebnych.

Zastanowiło mnie to. Zaproponowaliśmy nieodpłatnie klientowi pogłębienie badania potrzeb szkoleniowych (tzw. badanie focusowe). Efekt był zaskakujący dla wszystkich zainteresowanych. Zespół księgowych nie potrzebował kolejnego szkolenia z zarządzania sobą w czasie. To był wysoce efektywny team, problemem natomiast był bardzo czasochłonny procesu obsługi interface’u programu księgowego. Zamiast udostępniać tym ludziom kolejną edycję e-learningu z zarządzania sobą w czasie trzeba było uprościć interface systemu księgowego. Kolejne szkolenie e-learningowe w dłuższej perspektywie okazało by się tyleż nieskuteczne, co frustrujące.

Zbyt wyżyłowane testy

Opresyjny e-learning to też zbyt wygórowane poziomy zdawalności testów czy zbyt krótki czas na ich wypełnienie. Niejednokrotnie spotykałam się z projektami, w których wymagania dotyczące poprawnych odpowiedzi oscylowały wokół 90-100%. To podstawowy błąd. Czy naprawdę nie można tych wyników ustawić na 80%, jak mówi doświadczenie, praktyka i literatura branżowa? Czemu ma służyć zbyt krótki czas na udzielenie odpowiedzi w teście? Wygenerowaniu dodatkowego stresu? Po co on komu? Już słyszę, jak niektórzy argumentują, że zbyt dużo czasu na odpowiedź to umożliwienie ściągania i fałszowania wyników. Tak, ale wychodzę z założenia, że kształcimy ludzi dorosłych, odpowiedzialnych, już dawno pozbyli się szkolnych nawyków. Z drugiej strony – jeżeli odbiorca szkolenia nie umie odpowiedzieć na pytanie testowe, może samo szkolenie było na tyle słabe, mało skuteczne i źle skonstruowane, że się nie nauczył. Wiem – śmiała teza – ale coś w tym jest prawda?

Dlaczego o tym piszę? Bo dobre szkolenie e-learningowe oprócz tego, że uczy, powinno być pozytywnym doświadczeniem edukacyjnym. Jeżeli będzie nosiło znamiona opresyjnego e-learningu to nigdy dobre nie będzie. Jako projektanci jesteśmy odpowiedzialni za budowanie właśnie pozytywnych doświadczeń. Warto o tym pamiętać.

Polecane

Treści, na które warto zwrócić uwagę